Archiwum luty, 2011

Mój ikarowy lot

     Ikar zginął, ponieważ nie posłuchał przestrogi ojca. Dzisiaj też spotykamy „Ikarów” – ludzi, którzy nie posłuchali rady innych i z tego powodu stało im się coś złego. Ja też byłem kiedyś takim „Ikarem”.
     Latem wyjechaliśmy z rodzicami nad jezioro, gdzie każdego dnia długo pływałem. W pierwszym dniu pobytu nad jeziorem tata ostrzegał mnie, żebym nie pływał za daleko od brzegu i co jakiś czas spoglądał w jakiej odległości od niego się znajduję. Byłem tak zachwycony przyjemnością wynikającą z pływania, że niestety odpłynąłem za daleko.
     Gdy byłem na środku jeziora zabrakło mi sił. Poradziłem sobie płynąc z powrotem na plecach, lecz trwało to dość długo.
Rodzice stojący na brzegu zaniepokoili się widząc jak płynę. Tata poprosił ratownika, żeby po mnie popłynął. Po chwili ratownik podpłynął do mnie i zabrał na brzeg pontonem. Siedząc obok ratownika zrozumiałem, że źle oceniłem swoje siły. W uszach słyszałem przestrogę taty. Zrozumiałem, że ją zlekceważyłem.
     Nie można zatracać się w przyjemnościach, bo przestaje się zwracać uwagę na niebezpieczeństwa, które na nas czyhają.

Piotr